wtorek, 28 lutego 2012

Śniadaniowy koktajl.

Ostatnio, całkiem przypadkiem, kupiłam gazetkę VITA i przeczytałam w niej ciekawy artykuł. Uświadomił mnie on, że podział ludzi na sowy i skowronki dotyczy także jedzenia. A, że od dawien dawna jestem zadeklarowaną sową to wiedziałam jakie zmiany wprowadzić. Bo po co wpychać w siebie duże, sycące śniadanie o 8 skoro dopiero o 12 zaczynam odczuwać głód? I oczywiście nie zachęcam żadnej sowy do pomijania śniadanka. Gazeta poleca po prostu zamienić je na lekki koktajl.
Zaczęłam stosować się do tej metody, faktycznie bardzo mi to odpowiada a ostatnio moje śniadanie wygląda mniej więcej tak:

łyżeczka: siemienia lnianego, otrębów (miks: pszenne, żytnie i zarodki), płatków owsianych
banan, garść truskawek, garść borówek amerykańskich, kilka kropli Stevii, odrobina wody i mleka lub jogurtu.  Blenderujemy.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Pyszna sałatka z resztek.

Dzisiejsza sałatka z resztek okazała się naprawdę świetna, więc postanowiłam się nią podzielić.

sałata
pół puszki tuńczyka w sosie własnym
pomidor mały
2 łyżki kukurydzy z puszki
ryż
jajko
pestki słonecznika
sos: łyżeczka majonezu light, łyżka jogurtu naturalnego, rozgnieciony ząbek czosnku, szczypta cukru, szczypta soli, pieprz

Gotujemy ryż. Odcedzamy i przestudzamy. Gotujemy jajko na twardo lub półtwardo.
Sałatę dowolną porwać na kawałki i wymieszać z tuńczykiem i ryżem. Polać sosem i wymieszać.
Przełożyć na talerz. Na to położyć pokrojonego pomidora i jajko. Posypać prażonymi pestkami słonecznika, pieprzem i solą morską.

Proste, a jakie pyszne :)

niedziela, 26 lutego 2012

Puszysty omlet w dwóch wersjach.

W weekendy uwielbiam siedzieć w kuchni - tak naprawdę tylko wtedy mam na to czas, a i dzień sprzyja robieniu zdjęć.
Gdy wczoraj zobaczyłam zapowiedź przepisu na Kwestii Smaku od razu wiedziałam co zjemy w niedzielę. Bo to właśnie taki niedzielny przepis. Omlet jest lekki, puszty i mięciutki. Można dodać dowolne składniki - to, co akurat mamy w lodówce.

Przepis na 1 omlet:
2 jajka
szczypta soli
2 łyżki mąki
odrobina masła

Dodam od razu, że omlet robiłam w dwóch wersjach. Dla Niego ze zwykłą mąką pszenną. Ja natomiast jadłam omlet z 2 łyżkami mąki ryżowej.

Białka oddzielamy od żółtek, a mąkę przesiewamy do miseczki. Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli na wysokich obrotach. Zmniejszamy obroty na średnie i dodajmy rozbełtane żółtka, cały czas ubijając (przez około pół minuty). Zmniejszamy obroty na minimalne i dodajemy powoli mąkę, jednocześnie ubijając przez około 10 sekund.

Od razu nagrzewamy patelnię przez ok. pół minuty. Natłuszczamy ją delikatnie masłem. Ja użyłam patelni o średnicy 20cm. Zmniejszamy gaz na średni i wylewamy masę, rozsmarowując ją na patelni.Smażymy bez przykrycia, przez około 2-3 minuty, aż zacznie lekko skwierczeć. Można też delikatnie mu zaglądać pod spód unosząc go widelcem :)
Przełożyć go na drugą stronę (dowolną metodą) i smażyć przez półtorej minuty. Zsuwamy omlet na talerz i dodajemy ulubione dodatki.

Wersja I: Jego Omlet
Ten z mąką pszenną, posmarowany czekoladowym kremem, dżemem wiśniowym i z plasterkami kiwi.
Wersja II: Mój z mąki ryżowej, z dżemem pomarańczowym i z plasterkami kiwi.
Oczywiście wiem, który podoba Wam się bardziej, ale niestety nie każdy może się takimi opychać :D

sobota, 25 lutego 2012

Krupnik.

Są czasem takie momenty, kiedy nachodzi mnie, żeby odświeżyć sobie jakieś smaki z dzieciństwa, z domu rodzinnego. Podnoszę wtedy słuchawkę telefonu i dzwonię "Mamoooo, a jak się robi to i to". Mama wtedy cierpliwie wyjaśnia, a ja próbuję odtworzyć ten smak w mojej kuchni. I o dziwo, najczęściej się udaje.

Krupnik:
4 podudzia z kurczaka
włoszczyzna
opieczona na palniku cebula
3 ząbki czosnku
2 liście laurowe
3 ziela angielskie
3 ziemniaki
pół szklanki kaszy jęczmiennej
kilka suszonych grzybów (namoczonych w ciepłej wodzie)

Umyte i obkrojone ze skóry udka kurczaka wkładamy do dużego garnka, zalewamy dwoma litrami zimnej wody i zagotowujemy. Wrzucamy liście laurowe i ziele angielskie, kilka ziarenek pieprzu. Po 10 minutach dokładamy połowę przygotowanej marchewki, połowę pietruszki (korzeni) i resztę włoszczyzny (seler, sałata, natka pietruszki), wkładamy obrane ząbki czosnku w całości i opaloną na palniku cebulę.
Gotujemy około 30 minut. Po tym czasie wyjmujemy wszystko - czyli kurczaka, warzywa, liście itd. Resztę surowych warzyw (czyli ziemniaki, surową marchewkę i pietruszkę) kroimy - marchewkę w pół talarki, a resztę w kostkę i wrzucamy do zupy. Dorzucamy też namoczone wcześniej grzyby, posiekane drobno. Po kilku minutach dorzucamy pół szklanki kaszy jęczmiennej i mieszamy. Na początku gotowania trzeba dobrze mieszać bo kaszę łatwo przypalić. Można dodać trochę wegety lub kostkę rosołową. Dodajemy pieprz mielony. Gotujemy 20 minut.
Podawać w miseczkach z obskubanym kurczakiem z gotowania i posiekaną natką pietruszki. U mnie kromka chleba żytniego z masłem - niezastąpiona do takiej zupki :)
P.S. Czy mógłby ktoś mi pomóc i podpowiedzieć jak usunąć weryfikację wyrazową przy dodawaniu komentarzy?

czwartek, 23 lutego 2012

Podsumowanie akcji Festiwal Śniadaniowy.

W końcu doczekaliśmy się podsumowania akcji śniadaniowej!
Jest mi niezmiernie miło oświadczyć, iż w akcji wzięło udział 70 osób, które dodały 216 wpisów. Dzięki Wam wszystkim za chęci i udział w akcji.
Mam nadzieję, że poniższa lista nie raz będzie dla Was śniadaniową inspiracją :)

wtorek, 21 lutego 2012

Zdrowy chlebek.

Wpis o Festiwalu Śniadaniowym nadal się tworzy, zabiera mi więcej czasu niż się spodziewałam. Na pewno na zrobienie ładnej listy jest jakiś sprytny, szybki sposób na który nie wpadłam ;)
Sądząc po ostatniej aktywności na moim blogu, deser dietetyczny cieszył się dużym zainteresowaniem. W związku z tym niebawem pojawi się więcej wpisów na dietetycznie łakocie.

O moim braku szczęścia do wypieków pisałam już nie raz i nie dwa. Żaliłam się i przyjaciółce z mojej przypadłości i postanowiła mnie poratować - dając przepis wypróbowany. Teraz i ja dzielę się nim z Wami, bo chlebek wyszedł jak najbardziej udany - może troszkę suchy i ciężki, ale smaczny i sycący. Podaję przepis na dwa spore bochenki - ja robiłam z jednego. Po części dlatego, że na próbę, a po części dlatego, że jedliśmy ten chlebek kilka dni. Drugi mógłby nie być już dobry.

Przepis cytuję za Anią :)

Mąka orkiszowa (jeśli nie pasuje może być każda inna) - 1 kg
Mąka żytnia - 0,5 kg
Siemię lniane - 1 szkl
Płatki owsiane - 1 szkl
Słonecznik - 1 szkl
Otręby pszenne lub żytnie - 1 szkl
Sól - 5 łyżeczek
Drożdże suche (mogą być piwne-ja takich użyłam)[na 0,5 kg mąki 1 torebka] - 3 torebki
Ciepła woda mineralna - 1,5 litra

Czas przygotowania: do 20 min.

Opis przygotowania
1. wszystkie suche składniki wymieszać w misce, dodać ciepłą wodę i wymieszać zawartość naczynia drewnianą łyżką, ciasto wyłożyć do dwóch blaszek wysmarowanych tłuszczem, poczekać aby trochę wyrosło

2. piec w piekarniku - nagrzanym do temperatury 200 stopni (z termoobiegiem) jak jest bez termoobiegu piec 'na czuja' doglądając wyrastające w piecu ciasto plus/minus 5 minut - kolor złoty ma pokryć skórkę, w żadnym wypadku nie nakłuwamy chleba patyczkami, drutami albo innymi wynalazkami = po prostu grozi to opadnięciem ciasta i dupa blada (i zakalcowa)

3. czas pieczenia to 1 godzina i 15 min. - plus/minus 5 minut oczywiście.

niedziela, 19 lutego 2012

Deser dietetyczny.

Dzisiaj naszła mnie ochota na coś słodkiego. Na jakiś prosty deser, ale najlepiej dietetyczny. Nie było innego wyjścia jak zajrzeć na blog Dietetycznie siostro!

Szybko znalazłam coś, co wymagało składników, które były pod ręką bo wycieczka do sklepa była wykluczona. Kilka drobnych modyfikacji i gotowe.

Na wstępnie zaznaczę, że jestem daleka od bycia zwolenniczką sztycznych słodzików, jednak czasem z nich korzystam - ale tylko takich bez aspartamu. Czekam natomiast na przesyłkę, od przyszłego tygodnia testować będę słodzik Stevia, zobaczymy czy faktycznie jest dobrym zamiennikiem.
Chciałam też dodać, że od pewnego czasu nie sięgam po nabiał 0% - czytałam, że jest to troszkę bezsensowne ponieważ nie pozwala on wchłonąć się witaminom i składnikom, które są w nabiale.

100g sera białego chudego lub półtłustego
1 łyżka kakao odtłuszczonego, bez cukru
1 łyżeczka aromatu migdałowego
2 łyżki jogurtu naturalnego bez cukru, u mnie 2%
2 łyżki naturalnego serka homogenizowanego bez cukry, u mnie podajże 4%
dowolne słodzidło
kilka malin mrożonych lub truskawek
coś do posypania - u mnie popping amarantusowy

Ser biały dzielimy po równo do dwóch miseczek. Do obu dodajemy po łyżce jogurtu i serka homogenizowanego oraz słodzidła. Do jednej dodajemy jeszcze kakao i aromat a do drugiej maliny. Ugniatamy widelcem zawartość miseczek. Nakładamy na przemian do większej szklanki lub kieliszka. Posypujemy dowolną posypką - u mnie popping z amarantusa, mogą to być też orzechy/ płatki migdałów itp.
Dodam też, że bardzo się staram zrobić podsumowanie akcji Festiwal Śniadaniowy, ale jest to dużo więcej roboty niż się spodziewałam. Może dzisiaj się uda. Ale aż boję się zakończenia akcji Fit na wiosnę... :P

piątek, 17 lutego 2012

Crema di porri (zupa krem z pora).

Czyli krótko mówiąc krem z porów. Mimo, że fanką tego warzywa nie jestem to staram się do niego przekonywać - najczęściej w postaci innej niż tej surówkowej. Zapiekanka była bardzo udana i zachęciła mnie do kolejnych eksperymentów.

Przepis pochodzi z książki "Smaki Toskanii" Aleksandry Seghi, upolowanej na przecenie ze dokładnie 9,99zł :)
Poniżej z moimi drobnymi modyfikacjami

6 średnich porów ( u mnie 3 duże)
50g masła
1l bulionu
2 łyżeczki mąki (dałam orkiszową pełnoziarnistą i pszenną pełnoziarnistą)
3 łyżki jogurtu naturalnego
20g serka topionego ziołowego
pół łyżeczki suszonego tymianku
sól, pieprz
[w oryginale parmezan do posypania]

Umyte pory kroimy na cienkie plasterki i podsmażamy na maśle.Po paru minutach posypujemy mąką i mieszamy energicznie. Dusimy przez kolejne 10 minut. Następnie bardzo powoli wlewamy bulion, dodajemy przyprawy i gotujemy na wolnym ogniu przez 40 minut. Następnie miksujemy (wg autorki "zupa powinna stać się kremem" - u mnie ten cud zamiany w krem nie nastąpił, więc użyłam blendera).
U mnie jako dodatek - tost.

Zupa okazała się naprawdę pyszna - delikatnie kremowa, sycąca. Ma ciekawy słodko-ostry aromat. Polecam nawet osobom, które jak ja nie są fanami pora.

środa, 15 lutego 2012

Bułki orkiszowe.

Ostatnio jestem tak zabiegana, że zupełnie nie mam czasu na wymyślne gotowanie ani nie ma warunków do zdjęć - śniadanie jem, gdy dopiero robi się jasno, a obiad, gdy jest już zupełnie ciemno. Dodaję odnalezione w folderze ze zdjęciami bułeczki, które robiłam ze trzy tygodnie temu.

Nie raz i nie dwa wspominałam już o tym, że nie mam szczęścia (i chyba ręki) do pieczywa. A dokładniej to chyba do drożdży. Tym razem niby drożdże wyrosły, ale bułki i tak nie wyszły takie jak na zdjęciach na blogu Wypieki z pasją. Wyszły mi znowu zbite, raczej płaskie bułki, czego na zdjęciach od góry na szczęście nie widać. Nie powiem - były całkiem smaczne (szczególnie, gdy były jeszcze ciepłe), ale tak bardzo chciałam, żeby były to takie piękne bułeczki jak na blogu, na którym znalazłam przepis.

250 g mąki orkiszowej zwykłej (użyłam razowej)
250 g mąki pszennej (użyłam typ 650)
300 ml wody
1 łyżka miękkiego masła
20 g świeżych drożdży (lub łyżeczka suszonych) + łyżeczka cukru
1 łyżka miodu
1 łyżeczka soli
ponadto:

jajko do posmarowania
mak, sezam, lub inne ziarna do posypania

Drożdże zasypać cukrem, zalać 3 łyżkami ciepłej wody, wymieszać dokładnie i odstawić pod przykryciem na ok. 10 minut, aż drożdże 'ruszą' (na ich powierzchni pojawią się bąbelki).

Zaczyn wymieszać z resztą składników, wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Ciasto włożyć do lekko natłuszczonej miski, przykryć i odstawić do podwojenia objętości, na około 1,5h.

Po tym czasie ciasto podzielić na 10 części (w zależności od tego czy chcecie otrzymać mniejsze, czy większe bułeczki), następnie z każdej części formować bułeczki. Odstawić do ponownego wyrośnięcia na około 30-40 minut.

Tuż przed pieczeniem posmarować bułeczki roztrzepanym jajkiem i posypać ziarnami. Piec 12-15 minut w zależności od wielkości,  w temperaturze 200 stopni.

sobota, 11 lutego 2012

Sałatka do pracy.

Ostatnio moje godziny funkcjonowania uległy dramatycznej zmianie - praca od 9 do 18 wymogła pewne zmiany w jadłospisie i przygotowywaniu posiłków. Staram się zabierać ze sobą do pracy na lunch coś bardziej interesującego niż kanapka z szynką i serem. Jednocześnie staram się marnować jak najmniej czasu i gotować z głową. Ostatnio moim ulubionym rozwiązaniem jest sałatka z resztek. Tą musiałam się pochwalić bo jest wyjątkowo fotogeniczna ;)

garść sałaty (z gotowego, umytego miksu sałat)
30 g łososia wędzonego na ciepło
1/4 krążka camemberta (o obniżonej zawartości tłuszczu), pokrojona na plasterki
2 suszone pomidory
kilka oliwek
siemię lniane
pieprz
odrobina oleju lnianego
[do tego jedno jajko, ugotowane na twardo - nie ma na zdjęciu bo wrzucam je w całości do pudełka, obrane ze skorupki a rozkruszam je widelcem zaraz przed jedzeniem]

Łosoś (opakowanie 120 g) to porcja na 4 sałatki, camembert i pomidory z obiadu dnia poprzedniego. Reszta również z zapasów. To, co mamy akurat w szafkach i lodówce zawsze da się skomponować w jakąś pyszną sałatkę, idealną na lunch w pracy.

Lekka zapiekanka makaronowa z porem i makrelą.

Zupełnie i na śmierć zapomniałam o dodaniu na tego bloga mojej absolutnie pysznej zapiekanki, odkrycia z zeszłego miesiąca. Przypomniałam sobie o niej bo chyba znowu przyszedł czas, żeby zrobić ją na obiad :)
Gdy zobaczyłam przepis na blogu Lekko i zdrowo wiedziałam, że muszę go wypróbować, mimo że nie jestem wielką fanką pora- a nawet można by powiedzieć, że za nim nie przepadam. Makrela na ciepło też wydawało się dziwnym pomysłem. Ale mimo wszystko:)

A oto przepis z drobnymi modyfikacjami (na 4 porcje):
Makaron pełnoziarnisty 250g
Jeden średni por
Pół puszki groszku
1 makrela wędzona
3 plasterki sera
jajko roztrzepane z mlekiem (szklanka)
masło
sól, pieprz, czosnek granulowany
opcjonalne bułka tarta (w przepisie oryginalnym)
u mnie odrobina tartego sera coreggio/parmino

Gotujemy makaron aldente. Podsmażamy pora na maśle aż będzie miękki, gdy lekko wystygnie mieszamy w misce z groszkiem, makrelą (obrałam całą dokładne "paluszkami" - uwaga na ości), makaronem i przeprawami (dużo pieprzu). Zalewamy jajkiem roztrzepanym z mlekiem. Do naczynia żaroodpornego wykładamy połowę, kładziemy ser i wykładamy resztę. Posypujemy bułką lub serem. Pieczemy około 20min w temperaturze 190 stopni.

czwartek, 9 lutego 2012

Makaron z szynką parmeńską, rukolą i suszonymi pomidorami.

Gdy zobaczyłam ten przepis na Kwestii Smaku wiedziałam, że muszę go zrobić - zawierał wszystkie moje najulubieńsze składniki. Nie byłabym sobą, gdybym delikatnie go nie zmodyfikowała.

2 porcje makaronu spaghetti pełnoziarnistego
2 porcje rukoli
8 suszonych pomidorów
1 łyżka masła lub oliwy
4 ząbki czosnku
5 plasterki szynki parmeńskiej
1/3 szklanki śmietanki 18%
1 surowe żółtko
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz, oliwa extra vergine

Makaron ugotować w dużym garnku w osolonej wodzie (al dente). Odcedzić zachowując około 1/3 szklanki wody z gotowanego makaronu. Rukolę opłukać, osuszyć, wyłożyć na talerz, pokroić suszone pomidory w paseczki, wszystko wymieszać, posypać świeżo zmielonym pieprzem i skropić oliwą extra vergine.
Na patelni rozgrzać łyżkę masła lub oliwy, dodać pokrojony na cieniutkie plasterki czosnek i smażyć na średnim ogniu przez około pół minuty aż zacznie się lekko rumienić (nie można go przypalić).
Zmniejszyć ogień i dodać pokrojoną na kawałki szynkę parmeńską (jeśli szynka była paczkowana, po wymieszaniu składników od razu odstawić patelnię z ognia, jeśli szynka była krojona z dużego kawałka - należy ją chwilę podsmażyć aż wytopi się tłuszcz i szynka nabierze nieco chrupkości).
Garnek po makaronie ustawić z powrotem na gazie, dodać wodę z gotowanego makaronu i gdy się zagotuje dodać makaron, wymieszać, dodać śmietankę i podgrzać. Odstawić z ognia, dodać zawartość patelni z szynką parmeńską oraz żółtko, wszystko razem wymieszać (żółtko nie powinno się ściąć, powinno wtopić się w sos). Dodać rukolę z pomidorami i wyłożyć do głębokich talerzy. Posypać solą morską i opcjonalnie tartym parmezanem lub grana padano.

wtorek, 7 lutego 2012

Zimowa sałatka czyli ziemniak, brokuł, jajko i bekon.

Ostatnio dużo zmian. Wstaję, gdy jest ciemno i wracam,gdy już jest ciemno. Zupełna zmiana stylu życia i godzin funkcjonowania jest męcząca - dlatego też szukam posiłków szybkich w przygotowaniu i pożywnych.
Tym razem sałatka idealna w zimie, sycąca, pyszna a do tego jak bardzo cieszy oko :)

Na 2 porcje:
2 jajka
4 ziemniaki średnie
1/2 brokuła
kilka plasterków cienko pokrojonego, bardzo chudego boczku

Sos:
2 łyżki majonezu
2 łyżki musztardy
2 łyżki jogurtu naturalnego
2 łyżki soku z cytryny
koperek (ilość dowolna)
sól i pieprz

Obrane ziemniaki ugotować i przekroić na ćwiartki. Brokuł podzielony na różyczki ugotować (ok. 5-6 minut, żeby nie był zbyt miękki). Jajka ugotować na twardo lub półtwardo i również pokroić w ćwiartki. Boczek usmażyć na patelni bez tłuszczu lub upiec w piekarniku. Wyłożyć wszystko na talerze i polać sosem.

piątek, 3 lutego 2012

Ciasteczka owsiane z masłem orzechowym i bakaliami.

Czasem każdego nachodzi ochota na coś słodkiego - ludzka rzecz, zdarza się.
Staram się jednak unikać słodyczy nafaszerowanych chemicznymi składnikami i białym cukrem rafinowanym. Staram się wyszukiwać coś zdrowszego, naturalniejszego i na dłużej zaspokajającego cukrowy głód.
Muszę przyznać, że jestem fanką owsianych batoników i ciasteczek. Ale te ciasteczka przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Znalazłam je na blogu Owsiankowo, a oryginalnie pochodzą z bloga Taniec Smaków. Pierwszy raz użyłam masła orzechowego do wypieków (zazwyczaj było mi szkoda) i stanowczo było warto.
Ciasteczka wyszły nieco twarde, ale to mi zupełnie nie przeszkadzało.
Z podanej porcji wyszło mi 38 ciasteczek.


3 szklanki płatków owsianych (użyłam błyskawicznych bo w okolicznych sklepach zabrakło górskich i myślę, że wyszło to ciasteczkom na dobre)
1/3 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej (można zwykłą) 
1 łyżeczka sody 
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli 
1 szklanka cukry brązowego
170g masła, rozpuszczonego
2/3 szklanki masła orzechowego
2 jajka
1/2 szklanki orzechów (wymieszałam ziemne i włoskie)
1/2 szklanki żurawiny (lub moreli, rodzynek itp)
1/2 szklanki chocolate chips lub posiekanej czekolady


Zmieszać płatki, mąkę, sodę i proszek. Do dużej miski wlać masło, masło orzechowe, cukier i krótko zmiksować.  Dodać jajka i miksować dalej ok. 3 minuty. Dodać suchą mieszankę i miksować chwilę na niskich obrotach.  Na koniec dodać orzeszki, czekoladę i żurawinę, porządnie wymieszać. 
Piekarnik ustawić na 180 st. C. Na dużej blaszce rozłożyć papier do pieczenia. Nakładaj ciasto najlepiej łyżką do lodów i wyciskaj na papier w odstępach (ok. 2 cm) - ja, z braku łyżki po prostu ugniatałam je w rękach/ Piec 13-15 min. Po wyjęciu zdejmować z blachy i dobrze ostudzić, bo ich struktura musi po upieczeniu jeszcze stwardnieć.

środa, 1 lutego 2012

Pasta rybna.

Jest to wpis na dobry początek mojej nowej akcji kulinarnej na Durszlaku, Festiwalu Śniadaniowego.
Muszę się pochwalić, że przepis nie jest mój - mam w domu takiego zdolnego, czasem gotującego Mężczyznę, a pastę rybną robi tylko on. I z chęcią postanowił podzielić się swoim przepisami. Ba, chyba nawet był dumny mi go dyktując :)

puszka tuńczyka w sosie własnym
puszka filetów śledziowych w oleju
puszka makreli wędzonej w oleju
1 średnia cebula
2 jajka ugotowane na twardo
4 średnie ogórki kiszone
8-10 grzybków marynowanych (dowolne, byle nie pieczarki) polecam: podgrzybki i opieńki
2 łyżki stolowe musztardy sarepskiej
sól morska, pieprz do smaku
odrobina oleju lnianego (opcjonalnie)

Cebulę, ogórki i grzybki siekamy w jak najdrobniejszą kostkę. Ogórki i grzybki dobrze jest jak najbardziej odsączyć po posiekaniu. Cebulę posypać szczyptą soli morskiej. Wrzucamy do miski. Odsączamy tuńczyka z zalewy, Filety śledziowe i makrelę przebieramy w palcach - mogą trafić się ości. Olej z połowy jednej puszki wlewamy do miski, resztę wylewamy. Dodajemy musztardę, przyprawy (ostrożnie z solą - ryby trafiają się różne, czasem bardzo słone), ugniatamy wszystko widelcem, aż ryba się rozdrobni i całość nabierze jednolitej konsystencji. Wrzucamy pokruszone jajka i delikatnie mieszamy.
Tym samym zachęcam wszystkich serdecznie do dołączania się do Festiwalu Śniadaniowego i dzielenia się swoimi inspiracjami na ten, jakże ważny posiłek.
Kod należy skopiować i wstawić na swoją stronę.
Festiwal Śniadaniowy