W minioną sobotę miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach organizowanych przez firmę Sante, w których udział wygrałam w konkursie "Śniadanie zjedz jak król". Szczerze mówiąc już nawet nie pamiętam, jaki przepis wysłałam na konkurs, ale chyba były to jakieś pyszne placuszki. Na wygranej bardzo mi zależało, bo wiedziałam, że główną nagrodą są warsztaty kulinarne (!), a na dokładkę z Grzegorzem Łapanowskim (!!). Grzegorz jest jednym z moich ulubionych polskich kucharzy, a jego filozofia bardzo przypada mi do gustu, więc możecie sobie wyobrazić moje szczęście i ekscytację, gdy okazało się, że jestem w wygranej dziesiątce.
Warsztaty były prowadzone przez Grzegorza i Agnieszkę Maciąg. Agnieszka była bardzo miła, sympatyczna i rozmowna. Grzegorz natomiast cudownie opowiadał o jedzeniu, o produktach, o gotowaniu. Można by go słuchać godzinami :) Co więcej, oboje opowiadają o jedzeniu (szczególnie tym zdrowym i naturalnym) z taką pasją, że jest ona wręcz zaraźliwa - dzięki czemu wróciłam do domu z energetycznym kopem i masą inspiracji.
Warsztaty odbywały się w studiu w centrum Warszawy. Trafiliśmy dodatkowo na piękną, słoneczną pogodę, więc warunki do gotowania, smakowania i robienia zdjęć były wręcz wymarzone.
Na początku nie obyło się bez podstaw, takich jak krojenie cebuli, siekanie, filetowanie czy kilka słów o nietypowych warzywach. Tym razem nawet ja dowiedziałam się czegoś nowego - szczególnie, jeśli chodzi o ryby i mięso. A już na pewno chciałabym mieć tak fantastyczne, ostre noże, które znacznie ułatwiają pracę w kuchni. Filetowanie ryby to wtedy łatwizna.
Gotowanie upłynęło w miłej atmosferze. Organizacja była świetna i każdy wiedział co robić. Ja miałam swój udział w przygotowaniu kuskusu z warzywami i piersi z kaczki. Gdy usłyszałam, ile dań mamy zaplanowane, myślałam, że nie ma szans, zrobić tyle w tak krótkim czasie. Okazało się jednak, że zdążyliśmy bez problemu. Co po raz kolejny pokazuje, że zdrowe i pyszne jedzenie nie musi wcale być czasochłonne.
Konsumpcję zaczęliśmy od fenomenalnych przystawek. Pomimo tego, że koziego sera nie lubię (a kocham chyba wszystkie inne sery) to buraczek z serkiem kozim, kiełkami i sosem na bazie miodu był fenomenalny - szczególnie, że ostatnio buraki są moją wielką miłością. Pyszne było też guacamole, wyraźne w smaku, lekko pikantne (dla niektórych podobno nawet za pikantne), ale dla mnie było idealne.
Następnie przyszła kolej na zupy. Krem z soczewicy z trawą cytrynową i kurkumą (po lewej) był naprawdę świetny. Natomiast zupa rybna była taka sobie (i większość uczestników podzielało taką opinię).
Na zdjęciu po lewej znajduje się pierwszy zachwyt - kuskus z pieczonymi warzywami. Pyszny, ekspresowy w przygotowaniu i zdrowy. Dla mnie jest to danie do odtworzenia w domu i to na pewno nie raz - chociaż rozważam zastąpienie kuskusu bardziej wartościową kaszą, jak na przykład pęczakiem. Po prawej natomiast ryba z duszoną na maśle cykorią blanszowaną brukselką, boczniakami i czymś jeszcze, ale niestety nie pamiętam :)
Przepiórki pieczone w rozmarynie. Bardzo smaczne, jednak nie jest to moje ulubione mięso.
Największy zachwyt, czyli kaczka, w której przygotowaniu miałam swój duży udział :) Na pewno będę ją przygotowywać w domu, bo teraz już wiem, jak zrobić pyszną, wilgotną i soczystą pierś z kaczki.
Rybki, czyli pstrąg i makrela. Rybki uwielbiam, szczególnie takie proste, szybkie i pyszne.
Ciasteczka owsiane przygotowywane według przepisu Agnieszki Maciąg. Bardzo smaczne, znikały w mgnieniu oka, gdy jeszcze były ciepłe. Świetne było dodanie skórki z pomarańczy, dzięki czemu ciastka miały fantastyczny aromat. Szkoda tylko, że były zrobione na zwykłej mące pszennej - ja pokusiłabym się o bardziej zdrowe modyfikacje.
Ostatnim daniem był fantastyczny deser. Musli, owoce goji, plasterki jabłka, jogurt, karmelizowany w miodzie ananas, mięta i ... papryczka chilli. Fantastyczne połączenie - szczególnie ta ożywiające mięta i papryczka, która dodawała świetny "heat" (jak mawia Gordon R.) do zimnego deseru.
Na koniec dostaliśmy książki Grzegorza i Agnieszki, ogromną pakę produktów Sante i Alpro, porobiliśmy sobie zdjęcia i z zadowoleniem na twarzach, z pełnymi brzuszkami wyruszyliśmy na warszawski mróz.
Warsztaty były świetne - najlepsze z dotychczasowych. Minęły w miłej, luźnej atmosferze. Jedzenie było proste i pyszne, przygotowanie z niedrogich i nieprzetworzonych składników - czyli tak, jak lubię najbardziej.
Jeśli chodzi o książki, to na pewno zamieszczę na blogu ich recenzje, ale już mogę Wam powiedzieć, że jestem zachwycona książką Grzegorza (po warsztatach i nocnym włóczeniu się po Warszawie wertowałam ją do drugiej w nocy i pomimo zmęczenia nie mogłam się od niej oderwać) i polecam ją każdemu :)