niedziela, 30 września 2012

Pełnoziarniste racuchy ze śliwkami.

Jak zawsze wspominam, niedziela to pancake day i ciężko jest to przebić. Jednak racuszki te idealne są też na obiad - mogą śmiało zastąpić popularne racuchy z jabłkami.Ciasto wyszło idealne, a smak ciepłych śliwek - przynajmniej dla mnie - jest cudowny. Tak zupełnie inny od (również pysznego swoją drogą) smaku śliwek surowych.
Przepis na 1 porcję:
100g jogurtu greckiego light lub serka homogenizowanego
1 jajko (żółtko i białko osobno)
2 czubate łyżki otrębów
1/3 szkl mąki pełnoziarnistej
1 łyżka lnu mielonego
1 łyżeczka Stevii
3 śliwki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli

W jednej miseczce mieszamy ze sobą wszystkie suche składniki: mąkę, otręby, len, Stevię, i proszek do pieczenia. W drugiej roztrzepujemy żółto, mieszamy z jogurtem. Białko ubijamy osobno ze szczyptą soli na prawie sztywną pianę. Suche składniki wsypujemy do żółtka z jogurtem i łączymy. Następnie dodajemy pianę białej i mieszamy delikatnie łyżką. Śliwki kroimy na kawałki, dodajemy do masy i mieszamy łyżką. 
Na rozgrzanej patelni z niewielką ilością tłuszczu smażymy niewielkie placuszki.

Kaloryczność całej porcji wynosi 360kcal. Jeśli chcecie zjeść je na obiad  proponuję proporcje: 150g jogurtu, 1 jajko, 1 łyżka otrębów, 1/2 szkl mąki, 1 łyżka lnu, 1 łyżeczka Stevii, 4 śliwki, 1/2 łyżeczki proszku (450kcal).

piątek, 28 września 2012

Pyszna brukselka z orzechami, parmezanem i...

Nikt mnie nigdy nie zmuszał do jedzenia brukselki. Może to właśnie dlatego teraz ją uwielbiam. Zazwyczaj jadałam ją, jako dodatek do obiadu, ostatnio natomiast objadam się nią na lunch, w którym gra pierwsze skrzypce. W tej formie jest naprawdę fantastyczna, myślę, że posmakuje nawet tym, którzy za brukselką nie przepadają. A cała porcja to 240kcal :)
Przepis na 1 porcję:
250 g obranej brukselki (odcinamy stwardniałą część i zdejmujemy zewnętrzne listki)
1 łyżeczka bułki tartej
1 łyżeczka otrębów
1 łyżeczka lnu mielonego
2 świeże orzechy włoskie
1 łyżeczka parmezanu
1 łyżeczka masła
kawałek papryczki chilli
sól morska
pieprz świeżo mielony

Brukselkę wrzucamy do lekko osolonego wrzątku i gotujemy przez 5-6 minut. Po tym czasie odcedzamy.
Na suchej patelni prażymy bułkę tartą, otręby i len mielony, aż się zarumienią. Dodajemy masło, a gdy się rozpuści, wrzucamy brukselkę i papryczkę chilli (ilość zależy od indywidualnych preferencji, a u mnie to dosłownie 2 cm z końcówki), całość mieszamy i smażymy przez około 2 minuty lub krócej. Przekładamy na talerz. Posypujemy parmezanem, pieprzem i obranymi ze skórki, posiekanymi orzechami.

czwartek, 27 września 2012

Muffiny dyniowe bez mąki.

Ależ ostatnio słodko na moim blogu! Same słodkości! Zupełnie nie wiem, czemu tak jest, bo jem dużo słonych lub wytrawnych pyszności. Ostatnio aparat zrobił mi psikusa i wcięło mi zdjęcia przepysznej brukselki - no nic, trzeba będzie ją zrobić jeszcze raz.
Tym razem mam dla Was muffiny. Bez mąki. Zdrowe i pyszne. Mięciutkie i wilgotne w środku. Jeszcze chyba żadne muffiny nie zniknęły u nas tak szybko. Facetowi nie przeszkadzał w nich nawet fakt, że zawierają dynię. A dyni nie znosi. Prawda taka, że dyni nie czuć :) W celu przyprawienia muffinów, użyłam przyprawy, którą dostałam od firmy Kamis - do kawy i deserów. Jest mocno kardamonowo-cynamonowa. Do kawy jej nie używam, bo kardamon jest dla mnie troszkę za mocny, ale do deserów - jest idealny!
 Przepis na bazę (na 22 muffiny):
1 i 3/4 szklanki płatków owsianych
1 szklanka dyni (pokrojona w kostki lub starta, mocno upchnięta, z górką nawet)
1/2 szklanki jogurtu naturalnego
1 szklanka otrębów
1/3 szklanki soku jabłkowego
2 jajka
1/4 szklanki odżywki proteinowej waniliowej (niecałe 30g)
100g cukru trzcinowego
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki sody
przyprawa Kamis do deserów
szczypta soli

dodatki:
garść migdałów
2 śliwki
2 łyżki lnu mielonego
2 łyżki płatków owsianych

Do zrobienia muffinów użyłam blendera, oczywiście można też robić to w robocie kuchennym.
Płatki owsiane mielimy w blenderze. Następnie dodajemy dynię, dodajemy jajka, wlewamy sok jabłkowy i miksujemy na gładką masę. Dodajemy odżywkę i miksujemy, po czym przelewamy całość do miski. Dodajemy resztę składników: otręby, jogurt naturalny, cukier, proszek do pieczenia, sodę, sól i przyprawę (kilka ruchów młynkiem). Całość dokładnie mieszamy, połowę masy odlewamy do drugiej miski. Do jednej części dodajemy tylko pokrojone migdały. Blachę do muffinów wykładamy papilotkami (lub pieczemy w silikonowych foremkach), wypełniamy je do 3/4 wysokości. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około 15-20 minut. Wyjmujemy je, gdy góra będzie ładnie zarumieniona.
W czasie, gdy piecze nam się pierwsza porcja muffinów, przygotowujemy drugą - do masy dodajemy pokrojone na kawałki śliwki, len mielony i płatki owsiane. Mieszamy. Ponownie, przekładamy do blachy wypełnionej papilotkami i pieczemy tak, jak pierwszą porcję.
> "Test patyczka" się nie sprawdzi w przypadku tych muffinów - są bardzo wilgotne.
> Wyjmujemy je z piekarnika, gdy góra się ładnie przypiecze.
> Zamiast przyprawy Kamis można też użyć samego cynamonu lub przyprawy do piernika.
> Śliwki można pokroić, odłożyć osobno. Najpierw nalać masę do papilotek, a następnie wetknąć w nią paski śliwek - mniejsze ryzyko, że śliwki poprzyklejają się do papilotek.
> Na ciepło praktycznie nie da się wyjąć muffinów z papilotek - najlepiej jest dać im naprawdę dobrze wystygnąć, a nawet spędzić noc w lodówce.
> Kaloryczność jednego muffina to niecałe 70 kcal.

środa, 26 września 2012

Pełnoziarniste ciasteczka biscotti otrębowe.

Do tych włoskich ciasteczek przymierzałam się już od dłuższego czasu. Lubię takie "brzydkie" ciasteczka. O nieforemnych kształtach, kruszące się gdzieniegdzie, miejscami leciutko przypalone.. Takie nie-idealne. Do tego proste i szybkie wykonanie - co sprawiło, że w końcu udało mi się je zrobić?  Paskudna pogoda, brak przekąsek w domu, chęć włączenia piekarnika i smętne resztki bakalii w szafkach. Przedstawiam Wam zdrowszą wersję znanych ciasteczek biscotti. Idealne na ponury dzień, jako dodatek do kawy lub herbaty.
Składniki:
1 szklanka mąki pełnoziarnistej
2 jajka
65g cukru trzcinowego
1/2 szklanki otrębów (pszenne i żytnie)
100g bakalii (u mnie migdały, orzechy i owoce goji)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Bakalie siekamy niezbyt drobno. Jajka ubijamy mikserem z cukrem na puszystą pianę. Dodajemy resztę składniki i mieszamy dokładnie. Rękami formujemy podłużny chlebek, układamy go na blaszce, wyłożonej papierem do pieczenia. Piec przez około 25 minut, aż zacznie się delikatnie przyrumieniać.Wyjąć i odstawić do przestudzenia. Pokroić na paski, grubości 1,5-2cm. Ułożyć ponownie na blaszce, piec w piekarniku przez 7-10 minut. W połowie pieczenia można je obrócić. Im dłuższe będzie drugie pieczenie, tym twardsze i bardzie suche będą ciasteczka.

Podobno można je przechowywać w hermetycznie zamykanych puszkach, słoikach lub pojemnikach. Nasze niestety nie doczekały takiej możliwości :)
Upieczone ciastka podzieliłam na 4 porcje. Kaloryczność jednej porcji to ok. 300 kcal.

poniedziałek, 24 września 2012

Ekspresowy, łatwy chlebek pełnoziarnisty.

Najprostszy i najlepszy jaki kiedykolwiek zrobiłam. Wyrósł pięknie, nie kruszył się, nie łamał. Muszę jednak przyznać, że powoli ciągnie mnie w stronę pieczenia na zakwasie, ale póki co się go boję :P
Ten chlebek polecam wszystkim, którzy mają niewielkie doświadczenie w drożdżowych wypiekach, tym, którym drożdżowe wypieki się nie udają oraz po prostu tym, którzy cierpią na tak zwany "niedoczas" i chcą upiec ekspresowy chlebek. W tym chlebku fantastycznie jest to, że nie trzeba go zagniatać. Wystarczy wymieszać składniki i odstawić. A efekt - powalający. Minusem pieczenia tego chlebka wieczorem jest to, że nie da się oprzeć zjedzeniu ciepłej kromki z masłem i szczypiorkiem :)
Przepis na 1 duży bochenek:
480g mąki pełnoziarnistej chlebowej (lubella)
1 opakowanie drożdży instant (7g)
50g mieszanki: słonecznik, siemię lniane i otręby
500ml letniej wody
2 łyżeczki soli
1 łyżeczka płynnego miodu

Suche składniki mieszamy w misce drewnianą łyżką. Dodajemy wodę i mieszamy, aż uzyskamy gładką konsystencję. Formę keksówkę (u mnie 12x25cm) wykładamy papierem do pieczenia i przekładamy masę z miski, wygładzamy łyżką. Formę przykrywamy ściereczką bawełnianą i odstawiamy w ciepłe, nieprzewiewne miejsce na 30-40 minut. W tym czasie nagrzej piekarnik do 200 stopni. Wstaw formę do piekarnika i piecz przez około 45 minut - na ładny, złoty kolor. Kroić dopiero po wystygnięciu :)

niedziela, 23 września 2012

Tort malinowo-kokosowy.

Ostatni powiew lata. Szukałam ciasta, które mogłoby posłużyć za mój urodzinowy tort. Nie miałam jednak ochoty na klasyczne biszkoptowce, a na coś lżejszego, bo uwielbiam piankowe słodkości. Wpadłam na pomysł tego ciasta w oparciu o mój ukochany tort Biała dama  z limonką i kokosem oraz o fantastyczne deserki kokosowo-malinowe i kruszonką. Spód ciasta limonkowego został zmodyfikowany o płatki owsiane, sama masa zamiast limonki stała się malinowa, a całość wyszła niesamowita, a tort malinowo-kokosowy stanął na podium moich ulubionych ciast zaraz obok tego limonkowego. Póki są jeszcze maliny - namawiam, róbcie bo naprawdę warto!
Na 1 tortownicę (26cm):
50g herbatników maślanych
100g płatków owsianych
300g jogurtu
200g cukru pudru (można zastąpić Stevią lub słodzikiem)
200g białej czekolady dobrej jakościowo
9 łyżeczek żelatyny
400g śmietanki kremówki 30-36% + 150ml
450g mleczka kokosowego (w puszce, niesłodzone)
500g malin

Herbatniki rozgnieść wałkiem bardzo drobno, płatki zmielić lub rozdrobnić blenderem (nie za drobno). Wymieszać razem płatki i herbatniki. W garnuszku zagotować 150ml śmietanki i w tym rozpuścić połamaną na kawałki czekoladę. Lekko schłodzoną czekoladę wymieszać z herbatnikami i wyłożyć spód tortownicy wyłożonej papierem.

Rozpuścić żelatynę w niedużej ilości wrzątku. Jogurt, mleczko kokosowe i cukier puder wymieszać. 1/2 malin posiekać nożem, dodać do masy. Dodać żelatynę, całość zmiksować, dodać resztę malin (można zostawić część do dekoracji) i lekko schłodzić, aż zacznie się delikatnie ścinać. W czasie schładzania śmietankę ubić na sztywno, dodać do masy, dokładnie wymieszać łyżką. Wylać masę na schłodzony spód. 

Tort musi leżakować w lodówce przynajmniej całą noc, a nawet dłużej, by spód nabrał wilgoci. Dekorujemy malinami.

piątek, 21 września 2012

Najpyszniejsza ciabatta.

Pierwsza ciabatta. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak pyszna. Zupełnie inna od sklepowych, o niebo lepsza. Najlepsza jeszcze na ciepło, niedługo po wyjęciu z piekarnika lub już pokrojona w kromki i odgrzana na suchej patelni. Cudowna z najprostszymi dodatkami. Masło, kremowy serek lub pesto. Pieczywo idealne, a jednocześnie dużo prostsze, niż mi się wydawało. 
Przepis  pochodzi z bloga Liski, jednak wprowadziłam drobne modyfikacje, jeśli chodzi o mąkę. Jedną szklankę zamieniłam na mąkę pełnoziarnistą do wypieku chleba (Lubella), która ostatnio stała się moją ulubioną.
Zaczynamy dzień wcześniej. Nastawiamy "biga". Najlepiej zrobić to poprzedniego dnia wieczorem.

Biga:
1/3 szklanki wody
1/2 łyżeczki drożdży instant
2/3 szklanki mąki

Składniki mieszamy w misce drewnianą łyżką, przykrywamy folią i odstawiamy na noc (9-17h).

Następnie dodajemy:
1 i 3/4 szklanki wody
2 łyżeczki drożdży instant
2 i 1/4 szklanki mąki pszennej, najlepiej chlebowej (typ 850)
1 szklanka mąki pełnoziarnistej do wypieku chleba
1,5 łyżeczki soli

Wszystkie składniki wyrabiamy. Ciasto jest bardzo lejące, więc nie łatwo jest to zrobić rękami. Ja użyłam zwykłego miksera z końcówkami do ciasta. Ciasto powinno być gładkie i elastyczne. Przykrywamy miskę ściereczką bawełnianą i odstawiamy na 3-4 godziny do wyrośnięcia w ciepłym, nieprzewiewnym miejscu. Uwaga - naprawdę mocno wyrośnie.

Ciasto przekładamy na posypaną mąką stolnicę, rękami formujemy prostokąt. Posypujemy mąką i ostrym nożem  dzielimy ciasto. Można je podzielić na ok. 6-8 bułek. Ja natomiast podzieliłam ciasto na trzy części. Dwie położyłam na większych blachach, a jedną włożyłam do małego ceramicznego naczynia - i ta ostatnia wersja chyba najbardziej przypadła mi do gustu.

Odkładamy blaszki w ciepłe miejsce na kolejne 30 minut, po czym pieczemy w piekarniku nagrzanym do 220 stopni przez około 20-30 minut, na ładny, złoty kolor.

 

czwartek, 20 września 2012

Tarta z kurkami, porem i serem feta.

Ostatnio robiłam skromną imprezę urodzinową w domu. Pierwsze co przyszło mi do głowy, jeśli chodzi o menu to... tarty! W miarę szybkie w przygotowaniu, można upiec je wcześniej i odgrzać przed podaniem. Pyszne, sycące i świetnie komponujące się z sałatkami. Wydaje mi się, że był to naprawdę dobry pomysł - szczególnie, że dzięki temu przygotowania mogłam rozłożyć na dwa dni.
Chyba to już ostatnie kurki w tym sezonie - widuję je już tylko czasem w marketach, a nie są tak smaczne jak leśne. Więc chyba pozostaje mi tylko czekać na przyszły rok :)
Na spód:
150g mąki pszennej pełnoziarnistej
100g mąki pszennej zwykłej
1 jajko
120g masła
2 łyżki wody
2/3 łyżeczki cukru trzcinowego
1 płaska łyżeczka soli

Mąki przesiewamy do miski i mieszamy z cukrem i solą. Wbijamy jajko, dodajemy masło pokrojone na kawałki i wodę. Zagniatamy ciasto, zawijamy je w folię spożywczą  i odkładamy do lodówki przynajmniej na godzinę.
Wylepiamy ciastem formę do tarty (lub zwykłą tortownicę - jak tym razem w moim przypadku), nakłuwamy widelcem, nakładamy arkusz papieru do pieczenia i obciążamy tartę fasolą lub grochem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiekamy przez 10 minut.

Na farsz:
250g kurek
1 duży por
1 mała cebula
1/3 opakowania sera feta
2 jajka
1/3 szklanki mleka
2 łyżki startego parmezanu
2 łyżki śmietany kwaśnej 9-12%
2 łyżki jogurtu naturalnego
1 łyżeczka oliwy z oliwek
1 łyżeczka masła
1 łyżeczka tymianku
1 papryczka chilli
sól morska i świeżo mielony pieprz

Kurki myjemy dokładnie pod zimną wodą. Na patelni rozgrzewamy oliwę i masło. Pora i cebulę kroimy na cieniutkie półplasterki. Na patelni rozgrzewamy masło z oliwą, wrzucamy pora i cebulę. Smażymy na średnim ogniu przez około 5-7 minut. Zdejmujemy pora na talerzyk, następnie wrzucamy kurki.. Przyprawiamy,  gdy grzyby puszczą wodę - sól, pieprz, tymianek, posiekana papryczka chilli. Smażymy aż woda z kurek całkowicie odparuje.
Na podpieczony spód tarty wykładamy pora, warstwę sera feta a na końcu kurki.. W miseczce mieszamy dwa jajka, śmietanę, mleko i jogurt. Dodajemy starty parmezan, przyprawiamy (ponownie sól, pieprz, tymianek). Mieszamy dokładnie. Zalewamy tartę i pieczemy w 180 stopniach przez około 30 minut - aż się ładnie zarumieni.

środa, 19 września 2012

Crumble z owocami w wersji light.

Crumble jest idealnym deserem na jesień. Na chłodne wieczory, które spędzamy w grubych, wełnianych skarpetach, owijając się coraz ciaśniej ciepłą bluzą i miękkim, polarowym kocem. W te dni, kiedy zimno, deszcz i plucha. Gdy trzeba ogrzewać dłonie o gorący kubek z aromatyczną herbatą. Zaraz obok kubka herbaty lub gorącej czekolady, idealnym rozgrzewaczem jest właśnie crumble. Po naszemu - po prostu owoce zapiekane pod kruszonką. Dobór owoców jest nieograniczony - w zimie będą to zapewne jabłka, z czego wyjdzie taka trochę udawana szarlotka. Teraz, póki jeszcze są, proponuję korzystać ze śliwek. Poniższa mieszanka wyszła naprawdę godna polecenia. Do owoców nie ma potrzeby dodawać cukru - same owoce po zapieczeniu są wystarczająco słodkie, a dodatkowo słodyczy dodaje kruszonka.
Najlepsze na ciepło (ale warto odczekać chwilkę po wyjęciu z piekarnika, żeby się nie poparzyć). Podobno świetnie smakuje z lodami waniliowymi, ale tego wersja light nie obejmuje :)
Przepis na 2 porcje:
1 duże jabłko
1 nektarynka
4 śliwki
garść malin
2 łyżki otrębów (u mnie miks)

Kruszonka:
4 łyżki płatków owsianych
1 łyżka miodu lub 2 łyżki brązowego cukru
1 łyżka masła
1 łyżka mąki pełnoziarnistej

Wszystkie składniki na kruszonkę ugniatamy razem w misce (palcami). Owoce kroimy na plasterki i w misce mieszamy z otrębami. Układamy je w naczyniu żaroodpornym, pokrywamy kruszonką. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około 20 minut (aż kruszonka nabierze ładnego, złotego koloru).
Jedna porcja to ok. 250kcal.

wtorek, 18 września 2012

Dietetyczne, domowe hamburgery. Bez mięsa.

Kochamy domowe fast foody. Pieczone frytki, zdrowszą wersję pizzy czy hamburgerów. I dzisiaj skupimy się na tych ostatnich. Problem mamy obecnie taki, że ze względów zdrowotnych Facet nie może jeść mięsa. Dla mnie to nie problem, mięso jem bardzo rzadko, jednak teraz wyjątkowo staram się urozmaicać jego menu i kombinować tak, żeby nie jęczał za mocno za mięsem. Dla mięsnych smakoszy na pewno nie będą to najlepsze hamburgery na świecie. Jednak moim zdaniem są godnymi zastępnikami, a Ci, którzy mięsa nie jedzą, powinni w nich zasmakować. Aby smak burgerów był bardziej zbliżony do tych mięsnych, dodałam przyprawę do hamburgerów, którą dostałam jako upominek za udział w konkursie grillowym Kamisa. Jest to tylko kompozycja przypraw, nie zawiera żadnych chemicznych dodatków.

Burgery z ciecierzycy (na 4 kotlety):
2 szkl ugotowanej ciecierzycy
2 jajka
1 duża cebula
3 łyżki otrębów
1 łyżeczka mąki kukurydzianej
1 łyżeczka ostrej musztardy
1 opakowanie przyprawy do hamburgerów
pieprz mielony

Posiekaną w paski cebulę gotujemy na parze lub dusimy w 1/2 szkl wody (aż odparuje). Ciecierzycę mieszamy w misce ze wszystkimi dodatkami, po czym blenderem miksujemy na w miarę gładką masę - ja celowo zmiksowałam dosyć niedokładnie, ale można miksować tak, aby nie zostały żadne grudki. Rękami formujemy duże, płaskie kotleciki i smażymy na odrobinie tłuszczu z obu stron.

Przygotowane przeze mnie hamburgery były najbardziej domowe, jak się tylko dało - udało mi się zrobić w końcu pyszne bułki, idealne do hamburgerów - przepis pojawił się na blogu już w zeszłym tygodniu i znajdziecie go tutaj. Polecam je gorąco - są bardzo łatwe w wykonaniu (skoro nawet mi się udało), są pełnoziarniste, więc o niebo zdrowsze. No i nie są to pełne chemii, nadmuchane buły.
W ramach dodatków wystąpiły: sałata, cebula, pomidor, domowe ogórki kiszone, ser tostowy light, musztarda i keczup.
Przepis dodaję do akcji Kuchnia 24/7. Hamburger jest świetny na zdrowy obiad.

niedziela, 16 września 2012

Pokaż śniadanie: caprese i mini kanapeczki.

Wczoraj nareszcie należycie celebrowaliśmy moje 25 urodziny. W związku z tym dzisiaj ani siły, ani chęci na przygotowywanie śniadania - po prostu dojedliśmy resztki z wczorajszego wieczoru.  
Kanapeczki z ciemnego chlebka z serkiem borowikowym z czosnkiem, ogórkiem i wędzonym łososiem. Do tego sałatka caprese, czyli pomidor i mozzarella. Takie pyszności nie mogą się marnować :)

sobota, 15 września 2012

Pokaż śniadanie: lekkie placuszki.

Czas uciekł przy robieniu placuszków. Nie wystarczyło go na robienie zdjęć. Pstryknięte na szybko - a ja uciekam dalej do kuchni. Efekty dwudniowego, kuchennego szaleństwa będą karmić bloga w następnych tygodniach :) Może uchylę rąbka tajemnicy na facebook'u.
Placuszki z tego przepisu. Puszyste, leciutkie. Jako dodatki symboliczna ilość masła orzechowego, domowe powidła śliwkowe i borówki. Wielki kubas kawy - oj, potrzebna dzisiaj.

piątek, 14 września 2012

Pokaż śniadanie: jajka w szklance.

Szybkie śniadanie. Jajka gotowane jak na miękko (po zagotowaniu się wody wkładamy do garnka i gotujemy 5min), ale przełożone do szklanki. Oprószone solą morską, świeżo mielonym pieprzem i posiekanym szczypiorkiem. Do tego pomidor malinowy z łyżeczką jogurtu, cebulą i   posiekaną bazylią. Szklanka soku grejpfrutowego. Sycące, pyszne i niemalże weekendowe.

czwartek, 13 września 2012

Pełnoziarniste bułki do hamburgerów (i nie tylko!).

Wyznaję zasadę, że domowe hamburgery są najlepsze. I jeśli już jadam hamburgery, to tylko takie. Zazwyczaj jednak kupowałam bułki w sklepach - tak, te sztuczne, nadmuchane buły. Po pierwsze zwiększały kaloryczność moich hamburgerów, a po drugie były przez to mniej zdrowe. Od wypieków pieczywa zazwyczaj trzymam się z daleka - drożdże mnie nie lubią i zazwyczaj zamiast mięciutkich,  pysznych bułeczek, wychodzą mi plaskacze, którymi można by kogoś zabić.
Te bułeczki powstały właśnie z myślą o hamburgerach (przepis w przyszłym tygodniu), ale są idealne jako bułki śniadaniowe - bułki, które pozostały po zrobieniu hamburgerów, zostały zjedzone z twarożkiem na śniadanie. Przepis jest idealny - bułki przypominają te sklepowe, a wykonanie łatwiejsze by chyba być nie mogło. Myślę, że sekret tkwi w mące. Kiedyś robiłam takie ze zwykłej mąki pszennej pełnoziarnistej i były dalekie od ideału. Tym razem użyłam mąki pełnoziarnistej chlebowej (Lubella), która składa się z pszennej, orkiszowej i żytniej.
Przepis (na 8 bułek):
500g mąki pełnoziarnistej chlebowej
1 opakowanie drożdży instant (7g)
50g miękkiego masła
300ml mleka
1 łyżka miodu
2 płaskie łyżki cukru
1,5 łyżeczki soli
sezam lub siemię lniane
dodatkowe mleko do posmarowania

Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy drożdże, cukier i sól - mieszamy. Mleko delikatnie podgrzewamy w garnuszku (ma być lekko ciepłe), po czym zdejmujemy je z gazu i rozpuszczamy w nim miód. Wlewamy mleko do miski z mąką, dodajemy masło i zagniatamy ciasto (przez kilka minut). Wkładamy je do miski, przykrywamy czystą ściereczką bawełnianą i odstawiamy na 2 godziny w ciepłym miejscu. Po godzinie wyjmujemy ciasto, "rozpłaszczamy" rękami, składamy i chowamy ponownie do miski na kolejną godzinę.
Po tym czasie z ciasta formujemy bułeczki i układamy je na blaszce wyłożonej papierem. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na kolejną godzinę. 
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Bułeczki smarujemy delikatnie mlekiem i posypujemy sezamem lub siemieniem lnianym. Pieczemy przez ok. 20 minut na złoty kolor.